środa, 4 lutego 2015

Odżelazianie wody w domu - cz. 2.



     Czy domowy odżelaziacz to mała kopia filtra stosowanego w wodociągach? Czy obsługa takiego urządzenia jest trudna? Jak zastosować teorię odżelaziania w domowych instalacjach? To pytania, które zadają sobie głównie Ci, którzy szukają rozwiązania dla własnej wody. Najczęściej to użytkownicy studni, którzy wiedzą, że ich woda ma nadmiar żelaza, bo zostało to wykazane w analizie jakości wody lub po prostu widzą ciemne zacieki, czują metaliczny zapach i posmak wody, bo żelazo jest obecne.
    W pierwszej części o domowym odżelazianiu znalazły się niektóre odpowiedzi. Tym razem warto spojrzeć na konstrukcję domowego odżelaziacza.



     Ilustracja przedstawia przykładowy, w pełni automatyczny filtr. Ręczne odpowiedniki wciąż można znaleźć na rynku, z tym, że zwykle jest to wielki problem dla użytkowników. Chyba, że woda jest tylko lekko zażelaziona i płukanie filtra jakkolwiek prowadzone, pozwala na utrzymywanie odżelaziacza w sprawności.
      Automatyka tego rozwiązania polega na tym, iż steruje się tym, jak długo filtr może działać bez płukania. Co oznacza, że można zaprogramować długość czasu filtracji, np. przyjmuje się, że po 7 dniach filtr musi zostać wypłukany, złoże zregenerowane. Wówczas po tygodniu włącza się program płuczący, w godzinach takich, by nie przeszkadzać użytkownikom i po określonych fazach (płukanie wsteczne, płukanie nadmanganianem potasu, itd.) złoże filtracyjne i cały układ jest w pełni gotowy do pracy - do odżelaziania i odmanganiania.
     Systemy sterowania automatycznego mogą się różnić konstrukcją, dostępnością i ceną zestawów naprawczych.  Oczywiście można znaleźć informacje, że takie stężenia żelaza jak mamy w Polsce od razu zniszczą automatyczne sterowanie odżelazianiem, co lepiej pozostawić bez komentarza, szczególnie odnośnie wiedzy autorów takich sformułowań.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Nie spamuj, proszę.